Historia pewnego latte
17 stycznia 2015 Dominika Maciejak udostępnij
customer experience
Kto z Was nie lubi kawy? Włosi znają się na niej doskonale i dlatego podczas naszego zimowego wyjazdu chętnie korzystaliśmy z ich umiejętności parzenia mistrzowskich odmian kawy. Wyjazd dobiegał końca, dlatego z grupą znajomych po prostu nie mogliśmy opanować się przed ostatnimi odwiedzinami we włoskiej kawiarni.
Wybraliśmy niewielką, lokalną kawiarnię. Kilka stolików, duży wybór kaw i słodkości. Wokół nas lokalni emeryci wymieniali plotki i zaczytywali się w gazetach. Na to wszystko do lokalu wpada grupa młodych, żądnych kawy i słodyczy Polaków. Oglądając lady chłodnicze pełnie słodkości wybór był trudny. Obsługujący nas sprzedawcy mieli czas i byli bardzo życzliwie nastawieni. Każdy z nas złożył zamówienie. Zdecydowałam się na cappuccino, latte i desery.
– Uno cappuccino, una latte, tiramisu e torta de frutta per favore. – zamawiam łamanym włoskim.
Po kilku chwilach obsługa przynosi zamówienie. Jest moje cappuccino, tiramisu i tort owocowy. Bardzo dziwi nas jednak brak zawartości kawy w zamówionej przeze mnie latte. Trwa debata i mąż decyduje się na podejście do baru i złożenie reklamacji. Włoch wybucha śmiechem, bo w jego mniemaniu wszystko jest w porządku. Przecież zamawiałam latte – spienione mleko, a nie caffè latte. Również zaczynamy się śmiać. Polski skrót myślowy latte=kawa latte we Włoszech nabiera innego znaczenia.
Roześmiany Włoch uzupełnia zamówioną caffè latte o kawę. Kolejny uratowany poranek.
Cała sytuacja pozwala mi na kilka obserwacji:
- Obsługa obcokrajowców może przynosić każdego dnia wiele niespodzianek.
- Warto dopytywać i nie dawać ponosić się rutynie.
- Dobry humor to lek na wiele nieporozumień.
- Praca z klientem pozwala na nabycie dystansu do siebie.
- Warto pić kawę:)